Pełni wrażeń wróciliśmy ze Zlotu Zielarskiego w Górach Sowich, gdzie podczas uczty niespodziewanym sukcesem okazał się mój skromny wegański smalczyk. Naprawdę poczułam się wyróżniona, gdy współuczestnicy, próbując tylu wspaniałych, nietuzinkowych, przesmacznych potraw, nagle zaczęli dopytywać się o autora mojego niepozornego smalcu. Prawda, jest smaczny, ja osobiście bardzo go lubię i chętnie zaskakuję tym smakiem gości, ale żeby aż taki sukces???
Wrażeniami i refleksjami ze zlotu podzielę się z Wami później, a teraz szybko zapisuję recepturę na mój wegański smalczyk, bo prosili mnie o to współbiesiadnicy. Moim zdaniem to prosta potrawa, zwykle robię ją “na oko”, ale skoro mam podać przepis, to zakasałam rękawy (po prawdzie to nie miałam czego zakasywać – jest ciepło i biegam po domu boso, w sukience bez rękawów) i stanęłam przy kuchennej desce i rondlu. Bo przecież trzeba dość dokładnie napisać, ile czego ma się znaleźć w smalczyku, prawda?
Żeby zrobić wegański smalczyk, potrzebujesz
- 400 g. oleju kokosowego rafinowanego (nie powinien pachnieć kokosem)
- 2 cebule (około 200 g.)
- 100 g. pieczarek (najlepiej same trzonki)
- 1 duże jabłko winne (moje miało 180 g.)
- 3 łyżki suchego, surowego granulatu sojowego (z tego dodatku można zrezygnować, zwiększając w zamian ilość cebulki i pieczarek)
- 3 łyżki suszonego majeranku (można dodać nawet więcej, to on podbija aromat smalcu)
- pieprz i sól
Wegański smalczyk – wykonanie
Na początek w rondlu rozgrzewamy połowę oleju kokosowego i dodajemy cebulkę pokrojoną w drobną kostkę. Podsmażamy na małym ogniu tak długo, aż zmięknie. Teraz dorzucamy do rondla nóżki pieczarek także pokrojone w drobną kostkę. Można dodać i pokrojone kapelusze, ale mam wrażenie, że trzonki lepiej się sprawdzają – są bardziej zwarte, twardsze. Pieczarkowe kapelutki wykorzystuję zwykle do jakiegoś innego fajnego dania. Równocześnie z pieczarkami dodajemy też granulat sojowy. Na maleńkim ogniu smażymy wszystko około pół godziny, ale trzeba uważać, żeby się zbytnio nie spiekło.
Następny krok to dodanie obranego i pokrojonego w kostkę jabłka, reszty tłuszczu, a także pieprzu, soli (nieco więcej niż pół łyżeczki morskiej soli będzie w sam raz do tej porcji) i majeranku. Całość smażymy jeszcze 20 minut do pół godziny, wciąż na najmniejszym płomieniu.
I już, to wszystko. Prawda, że proste? Gotowy wegański smalczyk przelewamy do odpowiedniego naczynia (wystarczy słoik o pojemności 750 ml) i pozostawiamy do zastygnięcia. Przechowujemy w lodówce.
Z całą pewnością nie jest to najzdrowsze na świecie jedzenie, ale jeśli przygotujemy je okazjonalnie – nikomu nie zaszkodzi.
Przygotowując wegański smalczyk inspirowałam się przepisami z portalu Puszka.pl.
zakochalam sie w tym blogu
Ojej, cóż za niezwykła deklaracja! Bardzo miła! Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Hej. Super przepis. Trafiłam do Ciebie jakąś okrężną drogą przez twój komentarz na blogu Jadłonomia, w którym pisałaś o swoich szczęśliwych kurach. Mam pod tym względem bardzo podobne zdanie. No i weszłam na twój blog i przepadłam :-). Wszystko czym się interesuję. Zioła, mydła, octy, kiszonki. Toż to mój świat :-). Pozdrawiam z Roztocza.
Iwona, witaj na blogu! Bardzo się cieszę, że Ci się u mnie podoba 🙂
Do Jadłonomii zaglądam regularnie, więc pewnie nie raz się tam spotkamy. Tymczasem witam w moim świecie i zapraszam do czerpania pełnymi garściami!
PS. Mieszkasz w pięknym miejscu, marzę o tym, żeby zobaczyć Roztocze na własne oczy…
Na pewno nie zacznę gotować, nie zakocham się w garach, fartuszkach , pozostanę zwykłym seksistowskim facetem, co to lubi zjeść, wypić piwo i rechotać z niewybrednych dowcipów, ale SMALCZYK wg Twojego przepisu to rewelacja, zasmakował nawet mojej wybredzalskiej Żonie. masz 5/5 możliwych punktów.
Taka rekomendacja powinna przekonać każdego. Bardzo dziękuję 🙂