Brunost – norweski ser robiony w domu

O istnieniu sera brunost dowiedziałam się z niedawnej dyskusji na znanym powszechnie portalu społecznościowym. Miałam już nie zdążyć z jakimkolwiek wpisem do akcji Mopsika „Kuchnia skandynawska 2016”, z niedostatku czasu odpuściłam sobie, ale… Zdążyłam, bo to się robi samo 😉 Dyskusja na fb dotyczyła sposobów na wykorzystanie serwatki, a jedna z uczestniczek wspomniała właśnie o domowym wytwarzaniu Brunost.

brunost

Serwatka i Brunost

My sami używamy serwatki rozmaicie. Służy nam zwyczajnie do picia, dodaję ją niekiedy do miksowanych zielonych koktajli, zamiast wody używam jej czasem podczas wypieku chleba.

chleb

Gotuję z niej wielkopolską polewkę (podobną do śląskiego żurku z maślanki lub serwatki). Niekiedy używam serwatki w domowych kosmetykach, a ostatnio chodzi mi po głowie serwatkowe mydło (jak już to mydło wymyślę, to podzielę się przepisem, obiecuję!). A jeśli nie mam akurat czasu lub pomysłu – serwatką raczą się nasze zwierzaki, choć trudno ją sprawiedliwie rozdzielić pomiędzy trzy duże psy i cztery normalnych rozmiarów koty. W związku z tym często ustalamy dyżury, czy może raczej kolejkę do konsumpcji ulubionej przez zwierzaki serwatki 🙂 Jednak tym razem – pod wpływem wspomnianej dyskusji – postanowiłam zrobić z serwatki Brunost.

brunostBenia pije serwatkę najchętniej

Co to jest Brunost?

Ser brunost znam tylko z internetowych opisów, nigdy bowiem nie byłam w Norwegii. Nie było mi więc dane spróbować tego charakterystycznego specjału. Kiedy zaczęłam przeczesywać Internet w poszukiwaniu przepisu, opisu lub chociaż inspiracji, natknęłam się na ciekawy wpis Eve. Możemy w nim przeczytać między innymi: Od żółtego sera, do którego Polacy są przyzwyczajeni, brunost różni się przede wszystkim barwą (od miodowej do intensywnie brązowej), ale też smakiem (raczej słodki) i procesem wytwarzania.

serwatka

Otóż norweski brązowy ser robi się z serwatki, czyli de facto produktu ubocznego wytwarzanego przy produkcji tradycyjnego sera żółtego. Do serwatki dodaje się mleko i/lub śmietanę. Najprawdziwszy brunost (ekte geit – ser kozi) robi się właśnie z produktów mlecznych pochodzących w 100% od kozy (serwatka, mleko, śmietana). Najpopularniejszym jest Gudbrandsdalost, do którego produkcji używa się serwatki i mleka pochodzenia krowiego, ale dodaje się także mleko kozie. Fløtemysost jest produktowany z serwatki, mleka i śmietany pochodzenia krowiego.

brunostŹródło zdjęcia

Czego jeszcze dowiedziałam się o norweskim serze

Na innej stronie znalazłam jeszcze takie informacje: Brunost to brązowy, karmelizowany ser kozi wytwarzany z serwatki. Jest słodki, odrobinę gorzkawy, jadany głównie z pieczywem pełnoziarnistym i popijany kawą. Dodawany jest także do sosów i wafli, świetnie komponuje się z potrawami pikantnymi. Choć Norwegowie go uwielbiają i jadają od 150 lat, Brunost poza granicami Norwegii jest mało znany. Jedynie w Szwecji podawany jest podobny do niego ser mesost, który także jest serem serwatkowym o karmelowym posmaku, ma jednak znacznie niższą zawartość tłuszczu. W Norwegii produkowanych jest kilkanaście odmian sera Brunost.

kozy

Prawdziwy ser Brunost, w 100 proc. kozi, to około 10 proc. rocznej produkcji. Najpopularniejszą odmianą jest Gudbrandsdalsost, wytwarzany z dodatkiem mleka krowiego (źródło). Tutaj muszę się przyznać, że mój ser typu brunost wykonałam wyłącznie z serwatki krowiej, bo o tej porze roku nie mam dostępu do koziego mleka. A więc to raczej Fløtemysost, ale bez dodatku mleka i śmietany. Wynika z tego, że prawdziwy Brunost będę mogła zrobić dopiero na wiosnę!

brunost

Brunost można jeść na kromce ciemnego chleba z dżemem (najlepiej z maliny moroszki) lub warzywami albo na uwielbianych przez Norwegów waflach (gofrach). Z rozpuszczonego sera można przyrządzić także lody albo sos do polania deseru (źródło).

brunostŹródło zdjęcia

Jak zrobić ser typu Brunost

Serwatkę uzyskałam, robiąc kwasowy twaróg z mleka krowiego. Przez to wytworzony przeze mnie brunost ma lekko kwaśną nutę, ale ona nie przeszkadza w delektowaniu się tym serkiem o karmelowym posmaku. W najbliższy czwartek odbieram świeże krowie mleko w ramach lokalnych zakupów, zrobię więc biały ser podpuszczkowy, który daje słodką serwatkę. Wtedy spróbuję wyrobu niekwaśnego sera brunost. Jego wytworzenie sprowadza się do umieszczenia serwatki w szerokim stalowym garnku z podwójnym, grubym dnem, a garnka na palniku, najlepiej zabezpieczonym metalową płytką. brunostNastępnie trzeba długo, bardzo długo (9-10 godzin lub dłużej) gotować serwatkę na małym ogniu tak, żeby nie bulgotała, tylko odparowywała. Z początkowej ilości około 3,5 litra serwatki uzyskałam – bagatela – 230 g gotowego sera brunost! Robiłam to pierwszy raz i myślę, że nieco zbyt mocno odparowałam serek, bo troszkę się kruszy. Nie kroi się go tak łatwo, jak ten na oryginalnych zdjęciach. Ale to nic, z czasem nabędę doświadczenia, następny ser będzie z pewnością lepszy. Nie jest to produkcja wydajna, ale w zamian uzyskujemy smaczny, niepowtarzalny, wyjątkowy produkt. Taki niby-ser z serwatki – lekko słony, lekko słodki i niekiedy lekko kwaśny, o karmelowym posmaku. A któż z nas nie lubi krówek?

brunost

Jak robiłam norweski ser z serwatki

Przepis nie jest pracochłonny w najmniejszym nawet stopniu. Garnek z serwatką postawiłam na metalowej płytce na palniku gazowym, zagotowałam, zmniejszyłam płomień i podgrzewałam bardzo długo, mieszając z rzadka. Na poważnie zaczęłam pilnować zawartości garnka, gdy już serwatka zaczęła się karmelizować. Wówczas mieszałam systematycznie i doglądałam, żeby mi się na koniec nie spaliło. Gotowy ser wlałam do szklanego pojemnika w celu zastudzenia. Czy warto samemu zrobić brunost? Moim zdaniem tak, ale to jednak raczej ciekawostka dla niespokojnych duchów, które muszą spróbować prawie wszystkiego. Jak ja.

brunost

Zjadłam mój brunost na kromce chleba gryczanego, z domowym dżemem z malin. Popiłam kawą – jak w Norwegii 🙂 Nie mogę nie pochwalić mojego wyrobu. To jest pyszne, zaskakujące, zupełnie nie pracochłonne, choć czasochłonne – owszem. Tego smaku nie można porównać do żadnego ze znanych mi serów. Czyli – trzeba wypróbować samemu!

brunost

Rozmaite inne serowe pomysły znajdziesz tutaj:

Twarożek domowy – 5 kroków do sukcesu

Labneh – arabski ser z jogurtu

Pieczona ricotta, czyli ricotta al forno

Pasta z wędzonego twarogu

16 thoughts on “Brunost – norweski ser robiony w domu

    1. Cieszę się bardzo, że jednak udało mi się wziąć udział w Twojej akcji. A brunost to rzeczywiście ciekawostka 🙂

  1. Nieco błędnie opisała pani ser pisząc „karmelizowany”. Ja i moi znajomi odczytali to w taki sposób, że do sera dodaje się karmel. Co jest oczywiście nieprawdą bo wspomniana karmelowa słodycz pochodzi ze specyficznej reakcji chemicznej, o której mogłaby też pani wspomnieć.

    1. Witam 🙂
      Cóż, raczej nie ma mowy o błędzie. Użyłam słowa adekwatnego do wykonywanej czynności. Albowiem według Słownika Języka Polskiego „karmelizować” oznacza „rozkładać cukier przez jego prażenie”. I dokładnie taka reakcja zachodzi podczas długiego podgrzewania serwatki – cukry w niej zawarte ulegają wyprażeniu, wskutek czego brunost zyskuje ciemny kolor i lekko słodki posmak.
      Gdyby chodziło o dodanie karmelu do sera – z całą pewnością nie wspomniałabym o karmelizacji, tylko po prostu napisała „zrób karmel i dodaj do sera” 🙂

      Pozdrawiam!

  2. Mieszkam w Norwegii i kocham brunost. Moj chlopak dodaje go np. do ciemnego sosu, lub do gulaszu – nadaje daniom glebi. Babcia mojego chlopaka natomiast zawsze podgrzewa cynamonowe buleczki, odwraca je do gory nogami i kladzie na nie plasterek brunost – to dopiero niesamowity smak! 🙂 Polecam ! Wybacz, ze komentuje starsze wpisy ale odkrylam Twoj blog jakis czas temu i sie zaczytuje 🙂

    1. Dziękuję za komentarz, to bardzo ciekawe propozycje. Nigdy nie byłam w Norwegii (i zapewne nigdy nie będę), więc sama nie mogłam się tego dowiedzieć. Ale dzięki Tobie będę mogła spróbować nowych smaków – to bardzo cenne.
      A starsze wpisy są dla mnie tak samo ważne, jak te świeże, więc nie masz za co przepraszać 🙂

  3. Ten ser ma niepowtarzalny smak jest wyjątkowy właśnie czekam na powrót mojej znajomej z Danii u której mogłam go spróbować i zachwycić się jego smakiem

  4. Witam, ja smak brunosta przywiozłem z Oslo, choć tam jadłem jego odmianę pod nazwą Gudbrandsdalsost. Dziś drugi raz próbuję go zrobić, ale z serwatki niezakwaszonej, bo poprzedni wyszedł za kwaśny. Tym razem będzie OK , już to wiem, bo użyłem serwatki w ciągu 2 godzin co jest istotą tego wyrobu. Pozdrawiam.

  5. Ja właśnie dzisiaj wracam z pierwszego pobytu w Norwegii. I oczywiście w plecaku mam brunost ❤️ Ciekawa jestem jak rodzinie zasmakuje ❤️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *