Maj w ogrodzie jest wyjątkowo urodziwym miesiącem. I pracowitym! Rośliny kwitną, albo ich pączki kwiatowe niosą obietnicę nadchodzącego piękna. Wiele z nich odurza zapachem. A my przygotowujemy wiele preparatów ziołowych – leczniczych, spożywczych i kosmetycznych. Tymczasem pracowite owady zapylają kwiaty i zbierają nektar na miód.
Pachniesz, pachniesz, śliczny maju,
Sypiesz kwieciem w całym kraju.
Sypiesz kwieciem z grusz, jabłoni,
Skowroneczkiem w polu dzwonisz…
Z widocznych na zdjęciu pączków kwiatowych jabłoni możesz przygotować kosmetyczną przedmieszkę (gotowy ekstrakt do kremu, toniku, serum, szamponu):
Ale nie tylko – również utlenianą (fermentowaną) herbatkę z pączków, przygotowaną podobnie jak wspomniana jeszcze niżej herbatka z kwiatka.
Maj w ogrodzie i karmelowa herbatka z kwiatka na początek
Podczas ostatniego spaceru zauważyliśmy, że nareszcie zaczyna kwitnąć dziki lilak, potocznie zwany bzem. Już pięknie pachnie! Poczekam jeszcze ze dwa – trzy dni i zerwę bukiet na karmelową herbatkę – klik. Popatrz, jak pięknie wygląda!
Mogłabym na herbatkę z fermentowanych kwiatków lilaka użyć także odmiany ogrodowej, ale te dzikie, pierwotne formy są bardziej aromatyczne.
Sposób wykonania herbatki z kwiatka (to naprawdę proste!) znajdziesz tutaj:
Miodek mniszkowy
Maj to właściwie ostatni dzwonek na to, by zrobić syrop mniszkowy czy też miodek mniszkowy. Zabierz się do tej pracy w czasie, gdy jest wysyp kwiatków mniszka lekarskiego, czyli – mówiąc potocznie – mlecza. Na jedną porcję wystarczy zerwać 500 kwiatków. To wcale nie jest tak dużo, jak się wydaje. Jeśli mniszki kwitną obficie – zbiór zajmie nie więcej, niż 10 minut.
Zbierz kwiatki, zanim zmienią się w puchate kule! Czyli dmuchawce, latawce, wiatr…
Sprawdzony sposób na miodek (nie miód!) mniszkowy znajdziesz tutaj:
Męskie kwiatostany, zielone szyszki oraz młode pędy sosny na skuteczny syrop na kaszel
W maju także zbieramy sosnowe dary dla naszego zdrowia. Młode, wiosenne pędy sosny warto zebrać na syrop na kaszel, w dodatku bardzo smaczny. Z zielonych szyszek możesz zrobić syrop, nalewkę, a nawet konfiturę!
Ale najfajniejsze są męskie kwiaty (a raczej kwiatostany) sosny. To te, które pylą w maju, pokrywając cienką warstewką „kurzu” wszystko w swoim zasięgu. Na przykład świeżo umyty samochód. Z męskich kwiatów sosny przygotujesz „sosnersy”, czyli kwiaty sosny w czekoladzie, ale nie tylko. Zanim na dobre zaczną pylić – zbierz je na wspaniały syrop na kaszel!
Śliczne kwiatki
Maj w ogrodzie cieszy również po prostu pięknymi kwiatami. W naszym ogrodzie nareszcie porządnie (to znaczy w ilości większej niż jeden kwiatek) zakwitły pięknie pachnące narcyzy. Uwielbiam ich zapach! Patrząc na te dość niepozorne kwiatki, oczyma wyobraźni dostrzegam pięknego młodzieńca sprzed wieków… Znasz mit o Narcyzie?
Kwitną jeszcze późne odmiany tulipanów.
Maj w ogrodzie pełen błękitu
I moje ukochane niezapominajki! Uwielbiam ich błękit, delikatność, taki bardzo naturalny wygląd. Zasiałam je w ogrodzie kiedyś, przed wielu laty. Od tego czasu same dbają o siebie, a my im tylko nie przeszkadzamy – pozwalamy wysiewać się tam, gdzie same zechcą rosnąć.
A warto wiedzieć, że te z pozoru pospolite kwiatki są nie tylko ozdobą. Niezapominajka to zapomniana roślina lecznicza, należąca do tej samej rodziny, co wartościowe i dobrze znane: żywokost, miodunka, żmijowiec czy ogórecznik. Cytując doktora Różańskiego: Ze świeżego i suchego ziela niezapominajki sporządzano dawniej nalewkę niezapominajkową (Tinctura Myosotis). W tym celu brano 1 część rozdrobnionego surowca i zalewano 5 częściami alkoholu 40-60%. Po tygodniu nalewkę filtrowano. Zażywano po 1/2 łyżeczki 4-5 razy dziennie przy uporczywym kaszlu, zapaleniu oskrzeli, gruźlicy, zapaleniu krtani i gardła, oraz przy krwotokach z nosa. I jak tu nie kochać błękitnych połaci?
Maj w ogrodzie, więc kwitnie miesiącznica
Do kategorii wszędobylskich ogrodowych piękności, które po prostu rosną i sieją się bez moich szczególnych starań – zaliczam miesiącznicę roczną. Prawdę mówiąc – nie wiem, dlaczego nazywa się ją roczną, skoro to roślina dwuletnia, ale cóż, pewnie nie muszę wszystkiego rozumieć. Tę fioletowo kwitnącą roślinkę również wprowadziłam do ogrodu przed laty, a teraz radzi sobie sama. My jej tylko nie przeszkadzamy.
Łatwo się wysiewa, tworząc kępy. W naturalnym ogrodzie (takim bez równo przystrzyżonego trawnika, brukowanych ścieżek i rabat kwiatowych) wygląda wyjątkowo pięknie. Po przekwitnięciu tworzy ciekawie wyglądające owoce, których fragmenty są czasem używane w kompozycjach kwiatowych. I ja zbieram je jesienią na „suszki”, które zdobią wazony przez całą zimę. Na poniższym zdjęciu widać już zalążki tych form. Roślina jest znana również pod nazwą judaszowe srebrniki.
Tej wiosny dowiedziałam się, że miesiącznica roczna jest rośliną leczniczą. Nie wiem, czy zdążę przetworzyć ją i opisać, zanim przekwitnie, ale jeśli nawet nie – obiecuję Ci post na ten temat w przyszłości. Albowiem co się odwlecze, to nie uciecze, prawda?
I jest już skrzyp polny
Skrzyp polny wypuścił już z ziemi pędy wegetatywne, które można zrywać w celu przygotowania preparatów krzemionkowych. Jeśli przygotuję jakiś dobry preparat (oprócz zwyczajnego gotowania w wodzie), opiszę go tu na pewno.
Maj w ogrodzie to również pokrzywa i różne jasnoty. Nie będę już rozpisywać się na temat majowej pokrzywy oraz kwitnącej w właśnie jasnoty purpurowej – nie chcę zanudzać Czytelników. Wszystkie ważne informacje z łatwością znajdziesz tutaj:
Jasnota purpurowa-nalewka na ból głowy i rozluźnienie mięśni
Maj w ogrodzie – mirabelka
Idąc w kierunku krzewów bzu (lilaka), napotkaliśmy dziką mirabelkę. Małe zawiązki owoców obiecują niezbyt wielki urodzaj, musiałam się ich naszukać, by zrobić zdjęcie.
Tym razem zbieramy nie owoce (zresztą na to jest zbyt wcześnie), lecz listki. Piękne, wiosenne, delikatne liście mirabelki. Rozpiera Cię ciekawość? Proszę o chwilę cierpliwości, wkrótce tajemnica się wyjaśni 🙂 A wyjaśnienie ukryte jest we wpisie poniżej – trzeba cierpliwie czytać aż do końca:
Chciałam zebrać mniszek na łące, jednak to, co było z całą pewnością mleczem, zostało tuż przed moim przyjściem zebrane (zostały jedynie smętne łodyżki), a reszty „mniszkopodobnych” kwiatków nie byłam pewna, więc nie zrywałam, bo szkoda by było je potem wyrzucać. Wróciłam natomiast z siatką pokrzywy, aby nie mieć pustych przebiegów 🙂 Już nastawiłam nalewkę pokrzywową, zasuszyłam całą suszarkę do grzybów i ziela zostało jeszcze na parę dzbanków naparu. Dałam biały rum do nalewki, bo tylko taki alkohol w domu miałam. Mam nadzieję, że to nie wpłynie negatywnie na jakość mikstury…
Dodatek rumu może wpłynąć tylko pozytywnie – pod względem smakowym 🙂 Dobrze, że nie wróciłaś ze spaceru z pustymi rękami!
Wczoraj zerwałam z kolei siatkę rumianku i koniczyny czerwonej. Rumianek zasuszę. Koniczynę też miałam w planie włożyć do suszarki. Może jednak znasz, Hajduczku, jakieś inne metody na wykorzystanie ziela?
Nie przetwarzałam jeszcze koniczyny, tylko suszyłam trochę. Gdybym miała więcej, na pewno nastawiłabym ocet. I pewnie zrobiła trochę glicerytu na dodatek do kremów czy balsamów. A jeśli chodzi o jej właściwości lecznicze i przygotowanie preparatów – poczytaj tutaj: http://www.rozanski.ch/fitoterapia2.htm
Pięknie dziękuję za odpowiedź. Nastawię więc ten gliceryt z koniczyny, bo mam jej całą siatkę. Powiedz mi jeszcze, proszę, Hajduczku czy są jakieś zasady dotyczące stosowania glicerytu i maceratu olejowego w balsamach i innych produktach kosmetycznych, czy też zależy to po prostu od przepisu? Dość pobieżnie przeglądałam wpisy o kosmetykach, gdyż nie sądziłam, że się skuszę na ich wykonanie. Czy można zamiast spirytusem i gliceryną potraktować koniczynę olejem i postępować dalej przy wyrobie balsamu, tak jak w przypadku balsamu stokrotkowego?
Rachelo, zadajesz trudne pytania 🙂
Gliceryt i macerat olejowy stosuje się w proporcji takiej, jak podaje przepis. Przynajmniej na początku warto korzystać z gotowych przepisów, żeby nabrać doświadczenia. Szczególnie z ilością gliceryny (i glicerytu) w kosmetyku nie wolno przesadzać, bo zamiast nawilżać, może zyskać właściwości przesuszające skórę.
Czy można koniczynę potraktować olejem? Tak na szybko – nie potrafię odpowiedzieć. To znaczy – oczywiście, można, pytanie tylko, czy warto? Chodzi o to, czy w koniczynie są takie substancje, które łatwo rozpuszczą się w tłuszczu. Bo wyciągi olejowe tylko w takim wypadku warto robić. Jak już wcześniej pisałam – nie mam doświadczeń z koniczyną, bo u mnie rośnie jej malutko, więc i nie doczytywałam jakoś uporczywie na jej temat.
Serdecznie dziękuję za informację 🙂
Proszę, choć nie wiem, czy bardzo Ci pomogłam 🙂