Przed ponad trzema tygodniami opisywałam tu, jak nastawiam ocet z forsycji. Obiecałam wtedy, że dalsze procedury podam na bieżąco, wobec czego wracam do tematu. Nadszedł bowiem czas, by pokazać, co dalej trzeba z nim zrobić.
Mój ocet z forsycji ma już ponad 3 tygodnie i z nastawu, jakim był na początku, stał się niemal prawdziwym octem. Prawie wszystkie cząstki stałe opadły na dno naczynia i zaczęła się tworzyć błonka matki octowej, zobacz!
Cząstki stałe opadły na dno naczynia. Pamiętasz, jak to wyglądało na początku?
Ta cienka błonka to zaczątek matki octowej
Ocet z forsycji – odcedzanie
Nadszedł więc czas, aby odcedzić płyn od gałązek i kwiatków, a następnie odstawić ocet do dojrzewania i klarowania. Cedzenie – jak zawsze – dokonało się przy użyciu niezawodnej ściereczki tetrowej. Trzeba bardzo dokładnie odcisnąć płyn od cząstek stałych, żeby nie było żadnych strat. Bo ocet z forsycji jest naprawdę cennym produktem!
Odcedzanie octu przez ściereczkę z tetry
Na razie postanowiłam zostawić go w słoju, wciąż nakryty ręczniczkiem jednorazowym spiętym gumką. Gdy mój ocet z forsycji się wyklaruje, to rozleję go do butelek. Już teraz smakuje jak ocet – jest odpowiednio kwaśny, jednak potrzebuje jeszcze czasu, aby dojrzeć i rozwinąć pełnię smaku. Ciekawe, jakie – oprócz stricte octowych – walory zdrowotne wniesie do naszej kuchni.
Ocet z forsycji odcedzony i przygotowywany do sklarowania.
Suszona forsycja
Pamiętasz może, że równocześnie z nastawianiem octu przystąpiłam też do suszenia kwiatów oraz przygotowania nalewki. Teraz suszone kwiatki forsycji na zimową rutynową herbatkę wypełniają spory słój. Gdy ostatnio opisywałam herbatkę z forsycji, na Facebooku pojawiły się pytania o jej wartość i o to, czy witamina C i rutyna zachowa się w naparze. Co do witaminy C, to wiadomo, nie lubi wysokich temperatur, więc wiele jej w herbatce nie zostanie, choć trochę na pewno. No bo skoro nawet gotowane ziemniaki są źródłem witaminy C, to napar forsycjowy tym bardziej.
Co do rutyny – w ekstrakcji zdecydowanie pomaga spryskanie alkoholem, a zalanie gorącą wodą (a nawet wrzątkiem!) nie szkodzi. Choć niestety rutyna słabo rozpuszcza się w wodzie i trudno tę herbatkę traktować jak lekarstwo. Coś tam jednak się wyekstrahuje, a przy tym herbatka jest smaczna i miła do popijania.
Pozostaje jeszcze tylko odcedzić nalewkę i to już będzie koniec forsycjowych działań. Kochani, sezon przetwarzania forsycji uważam za oficjalnie zamknięty! Nadszedł czas na inne zdrowotne mikstury, których przygotowanie chętnie dla Was opiszę.
Przygotowany do dojrzewania ocet z forsycji i herbatka z jej wysuszonych kwiatków – na zimę
Zobacz jeszcze inne pomysły na forsycję!
Mój pierwszy w życiu ocet forsycjowy tez od tygodnia nastawiony 🙂 zaprawilam go żywym octem jabłkowym, ruszył błyskawicznie! Dziś mija tydzień, mieszam go codziennie, ale zastanawiam się nad jedna rzeczą – kwiaty jeszcze oczywiście nie opadły, smak jest lekko kwaskowaty, ale na powierzchni już zaczyna się tworzyć matka octowa – za każdym razem jak mieszam zawartość to oczywiście się rozpada, ale czy to normalne ze tak szybko się pojawia? Na 100% nie jest to pleśń – typowa matka.
Może się tak zdarzyć. Pewnie masz bardzo sprzyjające warunki w domu.
Mam zdjęcia mojego octu minęły 2tyg., ale nie wiem czy się nie popsuł. Czy mogłabyś ocenić czy jest ok?
Leno, może próbowałaś dołączyć zdjęcia do komentarza, ale chyba się nie udało. Nie widzę Twojego octu. Jeśli masz konto na Facebooku, to tam będzie najłatwiej się skontaktować i wstawić zdjęcia.