Wiśniówka polska smakuje w naszym domu każdemu gościowi, którego nią poczęstujemy. Bo to jest najlepsza wiśniówka, naprawdę! Moi rodzice mieli duży sad wiśniowy, w którym pracowała cała rodzina. Wiśni mieliśmy pod dostatkiem, więc to chyba nic dziwnego, że wiśniówka była pierwszą wykonaną przeze mnie nalewką. W tamtych czasach najpierw zasypywałam owoce cukrem, a gdy po kilku tygodniach rozpuścił się i zamienił w syrop – zlewałam go do innego słoika, a owoce zalewałam spirytusem. I znów wisienki macerowały się przez kilka tygodni, aż nadchodził czas zlewania alkoholu i łączenia go z wcześniej uzyskanym syropem. To był dobry sposób na nalewkę wiśniową! Później przyszedł czas na eksperymenty. Najpierw zalewałam wiśnie alkoholem, a po jego zlaniu po kilku tygodniach – zasypywałam cukrem, uzyskiwałam syrop i znów mieszałam z sobą oba płyny. To też był skuteczny sposób na wiśniówkę.
Wiśniówka – trzecia metoda – z fermentacją w tle
Była jeszcze i trzecia metoda – wiśnie drylowałam, zgniatałam i pozostawiałam w zamkniętym słoju na miesiąc w chłodnym miejscu (ale nie w lodówce, raczej w spiżarni), aby masa podfermentowała. Następnie dodawałam cukier i zagotowywałam, a potem cedziłam i mieszałam ze spirytusem. W ten wyszukany sposób również uzyskiwałam smaczną nalewkę.
I tak bym sobie do dziś robiła wiśniówki różnymi sposobami – na zmianę i dla urozmaicenia – gdybym przed laty nie natrafiła na broszurę z 1989 roku, jeszcze starszą, niż ta, o której już wspominałam. Broszurka jest siermiężna, to właściwie wydawnictwo gazetowe „na papierze offsetowym III klasy”, jak głosi stopka. Nakład 200.000 + 150 egz., cena 250,- Ciekawe, ile ich zachowało się do naszych barwnych, cyfrowych czasów? Z tej broszurki uczyłam się robić pierwsze kolorowe drinki oraz nalewki i likiery z surowców innych, niż wiśnie. Nigdy natomiast nie spróbowałam domowej produkcji piwa czy miodu pitnego – one też są tu opisane. Taka niepozorna i skromna, takie brzydkie kaczątko bez obrazków, a tyle treści! No i najważniejsze – wiśniówka polska – to tu znalazłam przepis na najlepszą nalewkę z wiśni!
Na zdrowie! Pamiętaj, że najbezpieczniej jest pić nalewkę po zachodzie słońca
Zacytuję dokładnie:
Wiśniówka polska
Kilogram wiśni bez pestek (kilka owoców może być z pestkami) wsypać do słoja, dodać 4 goździki, szczyptę cynamonu lub trochę wanilii, 25 dag cukru. Zalać to pół litrem spirytusu lub litrem wódki. Wymieszać, szczelnie zamknąć i przechowywać do 6 miesięcy. Następnie odcedzić i zlać do butelek.
Wiśniówka polska – uwagi praktyczne
Tyle głosi broszura, a ja przez lata wypraktykowałam, co następuje:
- W latach 80-tych nikt w sklepach nie słyszał o cynamonie w kawałkach, a nalewkę z proszkiem cynamonowym naprawdę trudno się filtruje – od dawna dodaję kawałek kory cynamonu zamiast proszku. Z wanilią nie próbowałam, bo dawniej też była trudno dostępna (ojej, sama nie mogę w to dziś uwierzyć!).
- Pół litra spirytusu to jednak zbyt mało płynu na taką ilość wiśni, zresztą do nalewki owocowej nie powinno się używać alkoholu o mocy 96%. Wódka z kolei – jak dla mnie – daje zbyt słaby trunek. Używam więc 1 litra alkoholu 70% i to jest to! Jeśli jednak lubisz słabsze nalewki – wódka 40% będzie idealna.
- Kiedyś zawsze drylowałam wiśnie, ale to były takie wiśnie z sadu, duże i dorodne. Teraz mam dziką wiśnię o cudownych, aromatycznych owocach, ale pozbawianie ich pestek wydaje się torturą nie do przeżycia. No więc nie robię tego, a wiśniówka polska i tak wychodzi wspaniała.
- Czasem daję więcej wiśni, niż w przepisie, aby uzyskać jeszcze głębszy wiśniowy smak – eksperymentuj, w tym tkwi cała zabawa!
Wiśniówka polska – najlepsza! – skład
No to może dla porządku raz jeszcze podam skład – tym razem współczesny i wielokrotnie wypróbowany:
- kilogram (lub nieco więcej) wiśni, można wypestkować, ale część owoców zawsze musi być z pestkami
- 4 goździki
- kawałek kory cynamonu
- 250 g cukru
- 1 litr alkoholu o mocy około 70% (lub 40%, jeśli chcesz uzyskać słabszy trunek)
Skąd wziąć 70% alkohol? Zrobić własnymi rękami, mieszając 1/2 litra wódki i 1/2 litra spirytusu. Proste, prawda? Sprawdza się w przypadku każdej nalewki owocowej.
W tym roku drzewka wiśniowe obdarowały nas bardzo szczodrze, na zdjęciu widzicie efekt zbiorów tylko z jednego dnia. A zrywaliśmy wiśnie kilka razy w miarę dojrzewania! Z braku czasu na inne przetwory (konfitura na przykład – mniam!) większość wisienek zatopiłam w alkoholu, bo moja wiśniówka polska to najszybszy i najprostszy sposób zagospodarowania nadmiaru owoców. No i naleweczkę można przechowywać w nieskończoność, nie psuje się, a im starsza, tym lepsza. Spróbuj, warto!
Z wiśni (i czereśni) warto również wypróbować następujące pyszności:
Mam podobną broszurkę i do tej pory jest nieoceniona jeśli chodzi o inspiracje dotyczace trunków.
Tutaj przepis inspirowany przepisem na wiśniwkę polską
http://gotuj-sam.blogspot.com/2011/11/wisniowka-polska.html
na moim blogu. Faktycznie nalewka ta jest przepyszna!
Pozdrawiam 🙂
Nino, może to nawet ta sama broszurka? Widziałam Twoją nalewkę, wygląda tak apetycznie, że siłą musiałam się powstrzymać przed nalaniem sobie kieliszka własnej wiśniówki 😉
A ja robię nalewkę wiśniową według Lucyna Ćwierczakiewiczowej a co do cynamonu w całości to u nas w domu był już w latach 70 – nie było problemu z kupnem (w Tarnowie ja cz ktoś kupował go w osiedlowym sklepie nazwany „kombinacikiem ” pozdrawiam
W Wielkopolsce w latach 70-tych nie spotkałam się z laskami cynamonu, ale może po prostu moja mama go nie kupowała?
Witam, a kiedy filtrujemy nalewkę? Czy ma ona stać na początku trochę na slońcu, a potem w piwnicy?
Hej!
Wiśniówka ma „stać na owocach” przez 6 miesięcy. U mnie przez cały czas słój stoi po prostu na parapecie – raz w słońcu, raz w cieniu, a jesienią to w ogóle przestanie mieć znaczenie.
Po upływie około pół roku odcedzam płyn od owoców najpierw na durszlaku, a następnie przez gęste sitko. Jeśli wiśnie nie były drylowane (a moje przeważnie nie są), to wystarczy. Odstawiam potem wiśniówkę do odstania na 2-3 miesiące i zlewam rurką znad osadu wprost do butelek. Pozostały osad można przefiltrować albo po prostu wypić – jest go bardzo niewiele, a pozwala wstępnie ocenić smak nalewki.
Jeśli drylujesz wiśnie – również zlej klarowny trunek znad osadu, a przefiltruj tylko pozostały osad. To oszczędza sporo czasu 🙂
Smacznego!
1/2 l wody i 1/2 l spirytusu daje nam wódkę 50%. Na 70% potrzeba na 1 l wody, 1,5 l spirytusu.
Dokładniej mówiąc – około 48%.
Jeśli jednak przeczytasz raz jeszcze – na pewno zauważysz, że mieszam 1/2 litra wódki (nie wody) i 1/2 litra spirytusu 🙂
Matko! Proszę o pomoc- zrobiłam nalewkę z tegoż przepisu ale z lenistwa użyłam wiśni z pestkami, żadnych nie wydrylowałam – tak zrozumiałam przepis, że można wydrylować ale nie trzeba.A teraz czytam na jakiś ogólnodostępnych portalach, że bez drylowania nalewka jest szkodliwa i ogólnie nie smaczna. Ratuj Hajduczku – jak to jest?
Już ruszam na ratunek. Nalewka na wiśniach z pestkami nie jest szkodliwa. Piszą tak na różnych portalach, ponieważ pestki zawierają pewne ilości kwasu pruskiego, który w dużej ilości jest szkodliwy, a nawet trujący. Jednak do nalewki nie przechodzi go aż tak dużo, by mógł zaszkodzić, to już alkohol w nalewce można uznać za bardziej szkodliwy. Nikt nie będzie jej pił wiadrami, prawda? Ja od lat robię wiele nalewek bez wydobywania pestek z owoców – z wiśni, czereśni, mirabelek, czeremchy. Wszystkie te pestki zawierają kwas pruski, lecz zapewniam, że moja nalewka nigdy nikomu nie zaszkodziła. No chyba, że ktoś wypił za dużo i miał potem kaca.
Dziękuję 😘
Nie ma za co 🙂